Ciekawe czy już pisałam o torebkach vintage? Z pewnością tak, bo jest to jedna z tych rzeczy, które są moim konikiem. Szczególnie podobają mi się piękne wiktoriańskie torebki, ale takie oczywiście są już dość kosztowne i pewnie nie da się ich znaleźć w zwykłych second handach. Dlatego z przyjemnością poszukuję torebek vintage trochę młodszych, ale równie ładnych. Zauważyłam, że zawsze mój wzrok zatrzymuje się na tych wykonanych ze skóry o naturalnym kolorze- torebki vintage z naturalnej skóry to zdecydowanie moje ulubione. Lubię ich świeżość i zapach, który taka naturalna skóra posiada. Nie ma zapachu farby:) Szczególnie natomiast uwielbiam torebki-teczki, które nosiła moja babcia. Myślę, że były to jeszcze pozostałości z jej zbiorów z lat 50. i 60. kiedy takie modele były najmodniejsze. Jeśli więc mam do wyboru nową torebkę i torebkę vintage z naturalnej skóry, myślę, że bez wahania wybiorę tę drugą. Jeśli ciuchy vintage to lubię, to torebki vintage są moją absolutną miłością:)
 
Coś mi się zdaje, że zimowe ciuchy, które już pewnie pochowaliśmy powoli na dno szafy, trzeba będzie z powrotem wyciągnąć. U mnie od samego rana gęsty śnieg i na sankach pewnie jutro pojadę święcić jajca:) Na szczęście moje second handowe zakupy zaopatrzyły mnie w całkiem sporą ilość różnego rodzaju ciuchów, w tym także tych zimowych. Bardzo lubię właśnie to, że mam cały zapas ciuchów, o których czasami już zapomniałam, a które czasem przypadkiem znajduję i jest to dla mnie naprawdę przyjemny bonus. Niestety przy cenach, jakie mamy w naszych sklepach- szkoda gadać- nie mogłabym sobie pozwolić na to, aby na przykład kupić dziesięc bluzek i kilkanaście innych ciuchów. A second hand daje mi taką opcję. Za 50 zł. można już zrobić całkiem fajne zakupy, oczywiście jeśli się wie, gdzie szukać fajnych i tanich ciuchów. Takie fajne ciuchy z lumpeksu stanowią znaczną część mojej garderoby. Ale ja najbardziej uwielbiam łączyć je z nowymi rzeczami. Postają wtedy naprawdę interesujące zestawy. Powiem szczerze, że gdybym ubierała tylko nowe ciuchy, to pewnie czułabym się trochę jak manekin z wystawy. Poza tym w lumpeksie mam wszystkie ciuchy w jednym miejscu i moje nogaski nie muszą się zbytnio nadwyrężać. Same plusy mają takie zakupy w second handach:)
 
Było coś o czerwonych torebkach, teraz więc pora na śliczne czerwone sukienki. Do napisania o nich skłoniła mnie ciekawostka, którą gdzieś znalazłam. Robiona doświadczenia i okazało się, że kobiety, które nosiły czerwone sukienki, były po pierwsze jako pierwsze:) zauważane na zdjęciach tłumu, a po drugie, wydawało się że znajdują się bliżej obserwatora, niż w rzeczywistość. Tak mnie to zaciekawiło, że zstanowiłam się nad ogromnym potencjałem, jaki kryją w sobie czerwone sukienki. Kiedy chcemy, aby nas zauważono, nic prostszego, jak założyć czerwoną sukienkę:) Ktoś kto nosi czerwone sukienki, musi być także pewny siebie- to taki stereotyp, który się z czerwonymi sukienkami wiąże. Tak więc mamy już co najmniej dwa triki, które można wykorzystać, zakładając czerwone sukienki. Będę się więc o wiele baczniej za nimi rozglądała podczas kolejnych łowów w second handzie:)
 
Nie ma bardziej wystrzałowego dodatku do sukienki niż czerwone torebki. Taką czerwoną torebką możemy podbić każdy maniej przebojowy kolor i wyróżnić się z tłumu. Dlatego czerwone torebki są jak najbardziej w kręgu mojego zainteresowania, kiedy wybieram się na lumpeksowe łowy. Jak doskonale uniwersalne są śliczne czerwone torebki widać na przykładzie opisanym pod linkiem. Taka torebka nadaje się do wielu przeróżnych stylizacji. Ale nie jest to oczywiście jedyny model, jaki mozna znaleźć w second handach. Tutak właściwie nie ma żadnych ograniczeń: od malutkich czerwonych torebek kopertówek, po całkiem spore duże torby. Pojawiają się również ciekawostki takie jak czerwona torebka z bambusa- idealna na letnie wypady. Takich czerwonych torebek z pewnością nie udałoby się znaleźć w żadnym sklepie- można je znaleźć jedynie w lumpeksach. Dlatego właśnie tak lubię torebkowe zakupy w takich miejscach- czasem można wygrzebać coś bardzo interesującego. Czerwone torebki to taki sam standard jak na przykład czarne szpilki. Zawsze warto mieć w szafie choć jeden egzemplarz, bo nigdy nie wiadomo, co się akurat może przydać.
 
Pogoda raczej nie zachęca do zakładania sukienek i cienkich bluzeczek, mimo że już dawno powinniśmy mieć wiosnę:) Dlatego warto w tym roku zrobić mały wyjątek- ja wbrew terndom wciąż poszukuję fajnych swretrków. Najbardziej oczywiście interesują mnie wyjątkowe swetry vintage. Nie tylko te klasyczne, które już trochę lat przeżyły, ale również takie zwyczajne, secondhandowe. Odwiedzam więc swoje ulubione miejsca, także te w sieci. Wpadł mi w oko sweter z galerii Wiosenki. Jest bardzo delikatny i wydaje mi się także bardzo wiosenny. Ozdobiny ślicznymi, romantycznymi różyczkami- będzie świetny na teraz, ale również na lato. Jakoś ostatnio najbardziej podobają mi się właśnie takie cieniutkie swetry vintage, bo jestem zmarzluchem, a takie sweterki nie będą wyglądały podejrzanie noszone nawet w lecie:) Dlatego wyszukałam sobie jeszcze jeden sweter vintage z galerii Retroriny. Jest cieniutki i dość długi, fajnie więc będzie się prezentował z jakimś długim naszyjnikiem. Coś mi się zdaje, że jeszcze nie koniec zimowych zakupów, więc swetry vintage ciągle będą w kręgu mojego zainteresowania. Choć szczerze mówić mam już trochę dość tej zimy- o wyszło wreszcie na momencik słońce!!!
 
Coraz częściej natykam się na wpisy dotyczące kolekcjonowania biżuterii vintage, w tym także broszek vintage. Broszki vintage to doskonały wybór, ponieważ to właśnie ich zachowała się stosunkowo najwięcej. Niektórzy martwią się trochę, czy są w stanie stworzyć w miarę wartościową kolekcję, nic właściwie o broszkach vintage nie wiedząc. Ja jednak, jeśli mam być szczera, zupełnie bym się tym nie przejmowała. Znam na przykład osoby, które kolekcjonują kocie wąsy i świetnie się tym bawią:) Mogłoby się to wydawać całkiem bez sensu, ale w kolekcjonowaniu właśnie chyba zabawa jest najważniejsza. Jeśli jednak chcemy, aby ciekawe broszki vintage- i jednocześnie dość wartościowe- znalazły się w naszych zbiorach, nic nie szkodzi na przeszkodzie, aby trochę się podszkolić. W dobie internetu pewnie nie trzeba nawet wychodzić z domu, aby naprawdę dużo się nauczyć. Ja osobiście polecam strony muzeów, teraz są one coraz bardziej rozbudowywane i pojawiają się na nich coraz to ciekawsze informacje- szczególnie na serwisach zagranicznych, gdzie mozna znaleźć mnóstwo naprawdę ciekawych informacji. Dzięki takim poszukiwaniom można się podszkolić w temacie broszek vintage i pomysleć bardziej poważnie o ich kolekcjonowaniu.
 
Czego najczęściej poszukujemy w second handach? Nie, wbrew pozorom nie są to typowe ciuchy czy dodatki vintage, choć tak mogłoby się wydawać. Jak się okazuje, największym powodzeniem cieszą się popularne ciuchy młodzieżowe z sieciówek. Powodów jest pewnie kilka, a najbardziej popularny to chyba ten, że ciuchy młodzieżowe są zwyczajnie dość drogie, a młodzież często cierpi na brak miedzi:) I nie ma w tym absolutnie nic dziwnego. Kiedy brakuje pieniędzy, w człowieku wyzwalają się niesamowite pokłady kreatywności. Poza tym powiedzmy sobie szczerze, że wiele z tych ciuchów młodzieżowych, które widzimy w galeriach zwyczajnie nie jest warte swojej ceny. Po co więc przepłacać:)? Mnie najbardziej jednak podoba się to, że ciuchy młodzieżowe są często łączone z naprawdę starymi znaleziskami. Takie starocie, które czesto mają ogromny urok, same stają się w ten sposób ciuchami młodziezowymi. Uwielbiam wszelkiego rodzaju stylizacje retro i taką elegancję, która wręcz od nich bije. Czasem jestem pełna podziwu dla młodych dziewczyn, które pięknie łączą stare z młodym. Ja także lubię polować na ciuchy młodzieżowe w atrakcyjnych cenach, bo wtedy korzyść jest jak najbardziej wymierna. Tymbardziej, że do nas trendy docierają z lekkim opóźnieniem. Mam wielki ubaw, kiedy udaje mi się znaleźć na przykład rzecz z metką, a taka sama wisi w galerii z ceną beznadziejnie zawyżoną. Dlatego jeśli na zakupy po ciuchy młodzieżowe, to tylko do lumpeksu. Choćby dla samej satysfakcji wykiwania kapitalistów-krwiopijców:)
 
Nie ma chyba bardziej uniwersalnych torebek niż czarne torebki. Można je założyć praktycznie do wszystkiego, a te o najbardziej klasycznym wyglądzie mogą nam służyc latami. Każda kobieta powinna mieć w swojej szafie przynajmniej jedną czarną torebkę, którą może się posłużyć w każdej sytuacji. Ja natomiast stworzyłam sobie własną listę- niezbędnik, z której wynika, że najlepiej jest mieć sześć czarnych torebek i możemy zapomnieć o zakupach kolejnych, chyba że oczywiście chcemy sobie sprawić coś kolorowego. Ponieważ dla mnie najlepszym miejscem na wyszukiwanie torebek jest second hand, postanowiłam sprzwdzić czy w moim ulubionym znajdę to czego szukam. Pierwsze na tapetę idą czarne torebki kopertówki. Takiej torebki można spokojnie uzuwać latami. Jesli wybierzemy rozmiar midi, będzie najbardziej uniweralna. Ale jesli w lumpeksie natrafimy na super maxi, spokojnie mozna zakupić również taką. Mnie spodobała się czarna kopertówka z galerii K.H-S.Vintage, której faktura przypomina wężową skórę. Wczoraj przeglądałam propozycje projektantów na nadchodzący sezon i węże wciąż są w modzie:) Drugi rodzaj czarnej torebki to oczywiśie klasyczna, duża torba. Taka, którą możemy nosić w dłoni i przerzuconą przez ramię. Tutaj też raczej wybrałabym jakąś czarną torebkę o klasycznym kształcie- wtedy mozna w niej pośmigać kilka lat. Trzecia to czarna torebka listonoszka. Można w niej schować najbardziej niezbędne przedmioty, kiedy nie chcemy ze sobą zabierać większej torebki. Świetnie się sprawdza na wyprawach na przykład do second handów, kiedy musimy mieć wolne ręce:) I ostatni rodzaj to czarna torebka do noszenia w reku. Taka jest bardziej oficjalna i elegancka niż ta, którą możemy załozyć na ramię. Czarne torebki, które możemy znaleźć w second handzie, często są skórzane. Za klasyczną skórzaną torebkę w normalnym sklepie trzeba zazyczaj sporo zapłacic, dlatego ja najczęściej skórzanych torebek szukam właśnie w lumpeksach. Wiele z nich jest w bardzo dobrym stanie, więc wystarczy im tylko niewielki lifting. Kopertówk juz mamy. Klasyczną troebkę na ramię od miss selfridge mozna znaleźć w tej samej galerii. Natomiast świetną pikowaną listonoszkę w stylu chanel znalazłam w galerii Bella Donny. Dodatkowy plus to to, że jest skórzana. No i jest to bardzo klasyczny styl, który właściwie nigdy nie wychodzi z mody. Kilka ładnych czarnych torebek- listonoszek mozna też znaleźć w galerii Novum. Większość z nich to okazy vintage, które mają po kilkadziesiąt lat. Natomiast na piękną torebkę do ręki w formie kuferka, którą znalazłam też u Novum, niestety już się nie połakomię, bo znalazła nową właścicielka. Szkoda, bo jest naprawdę śliczna. Czarne torebki z second handu to doskonały zakup. Przede wszystkim tani, ale ponad wszystko bardzo uniwersalny. Polując na nie przy każdej nadarzającej sie okazji, można stworzyć z czasem całkiem imponującą kolekcję tych najbardziej klasycznych torebek. 
 
Uwielbiam robić zakupy w second handach, stąd też wzięła sie moją pasja i miłość na przykład do torebek vintage. Szperanie w poszukiwaniu niespotykanych okzaów jest wielką frajdą. Czasem jednak nie mam zbyt wiele czasu, aby oddać sie tej przyjemności. W ulubionym second handzie trzeba być na czas, aby wyprzedzić innych polujących:) Nie zawsze się to udaje. Świetnym rozwiązaniem, które znalazłam już jakiś czas temu, jest więc second hand online. To doskonały sposób na poszukiwania. Zakupy mogę robić cały czas, a jeśli uda się znaleźć fajnego sprzedawcę, można upolować naprawdę ciekawe okazy. Zakupy w second handzie online rządzą się jednak swoimi prawami i są trochę inne od tych, które robimy w normalnych lumpeksach. Zawsze kieruję się kilkoma żelaznymi zasadami i dzięki temu jeszcze nie zdarzyły mi się zakupy, które jakoś bardzo by mnie rozczarowały. Po pierwsze kiedy znajduję jakiś second hand online, sprawdzam czy ma prawo zwrotu towaru bez konieczności podania przyczyny. To najlepsze zabezpieczenie, bo nikt nie będzie fałszował na przykład opisów, ponieważ zwyczajnie się to nie opłaca. Zawsze dokładnie czytam opis i oglądam zdjęcia. Mój mały trik polega na tym, że nie omijam przedmiotów, które czasem mają na przykład zbyt ciemne zdjęcia. Nie każdy musi być fotografem- specjalistą. Generalnie mamy taką skłonność do omijania rzeczy, które są trochę mniej estetycznie podane. A czasem można w ten sposób ominąc prawdziwą perełkę vintage. Dlatego dokładnie oglądam wszystkie zdjęcia. Może jestem trochę wymagającym klientem, ale nie mam żadnych oporów, żeby zadawać pytania czy nawet prosić o dodatkowe zdjęcia. Z doświadczenia wiem, że c którzy są profesjonalistami, wcale nie mają z tym żadnego problemu. Lepiej dopytać, niż później robić niepotrzebne zamieszanie ze zwrotami- tak mi się wydaje. Dobre second handy online mają również opcję błyskawicznej płatności. To czasem jest ważne- zresztą każda kobieta wie, że nie chce się długo czekać na nową sukienkę czy torebkę:) Czasem pomagają mi się zdecydować komentarze, choć to nie jest najważniejsze, bo duże second handy online dbają o to, bu klienci byli zadowolenie i raczej nie współpracują z tymi nierzetelnymi. To z grubsza wszystkie moje żelazne zasady, które pozwalają mi robić udane zakupy w second handach w sueci. Second hand online to świetne rozwiązanie. Z czasem złapałam się na tym, że częściej robię zakupy w sieci niż normalnie:)

 
Jeśli zastanowię się chwilę, okaże się, że to właśnie na sukienki najbardziej wytrwale poluję. Oczywiście zawsze wybieram się do second handu z założeniem, że uda mi się upolować jakiś fajny okaz vintage, jednak nie zdarza się to często i czasem trzeba szukać długo i odbyć wiele wycieczek, aby znaleźć coś wyjątkowego. Na szczęście sprawa z sukienkami second hand jest już o wiele łatwiejsza. Praktycznie zawsze udaje mi się wyszperać jakąś fajną sukienkę. Albo jest to sieciówkowy standard, a czasem sukienka od bliżej mi nieznanego projektanta, czy od niszowej marki. Takie sukienki cieszą mnie najbardziej. Przekonałam się już, że mam nosa i prawie nigdy mnie nie zawodzi:) Wracam do domu i pierwszą rzeczą jaką robię, to sprawdzam co udało mi się zdobyć. Na zdjęciach kilka takich moich małych skarbków, które nie są może bardzo wartościowe, czy super oryginalne, ale bardzo je lubię. Nie wiem jak wy, ale ja bardzo przywiązuję się do swoich sukienek i w ogóle do wszystkich swoich ciuchów. Nawet jeśli nie chodzę w nich kilka lat, leżą sobie spokojnie i czekają na lepsze czasy:) Jakoś trudno mi się z nimi rozstać. Pamiętam nawet, w czym zdawałam prawo jazdy, bo przez dłuższy czas ta sukienka to były moje przysłowiowe szczęśliwe gacie:) Czasem czuję miętę do danej sukienki od razu, bo bardzo mnie zachwyciła i zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia, a czasem sukienka, która mnie zupełnie nie urzekła, okazuje się być ulubioną.